Wywiad przeprowadzony przez Joannę Piekarską dla serwisu Notatki Terapuetyczne

 

 

O tym, czy słusznie boimy się psychiatry i co trzeba wiedzieć zaburzeniach nastroju, opowiedziała mi dr Joanna Popławska

Po czym poznać, że nasz gorszy nastrój to już depresja i trzeba iść do lekarza? Czasem samemu trudno jest ocenić sytuację…

Jeżeli nic nas nie cieszy od dłuższego czasu. Jeżeli jesteśmy nadmiarowo drażliwi, wszystko nas wkurza… Czyli na przykład mama, która zawsze była spokojna, nagle krzyczy na swoje dzieci, czy nawet zdarzy jej się te dzieci popchnąć, powinna pójść po pomoc. Jeżeli dużo płaczemy. Jeżeli mamy problemy ze snem, nie możemy spać z powodu natłoku myśli. Jeżeli nie jemy, jeżeli dużo chudniemy w krótkim czasie. Koniecznie, jeżeli zaczynamy myśleć o samobójstwie.

Gdybyś miała najprościej, jak się da, zdefiniować depresję, to co to jest?

To jest taki stan, kiedy nie jesteśmy w pełni sobą. Jesteśmy dużo bardziej smutni, wszystko widzimy w czarnych barwach. Mało co cieszy. Nie wierzymy, że w przyszłość może nas czekać coś dobrego, nie widzimy światełka w tunelu. Tak obrazowo można by wyjaśnić, że depresja powoduje, że zaczynamy patrzeć na siebie, na innych i na nasze życie przez brudną szybę. Na zewnątrz jest słońce, zieleń, a my widzimy wszystko takie brudne i wtedy rzeczywiście nic cieszy.

Na czym polega biologiczny mechanizm powstawania depresji? Wiadomo, że wśród przyczyn mogą być różne traumatyczne wydarzenia, które wpływają na organizm, ale jak to działa?

To jest tak, jak mówisz: spotykają nas różne traumy. Każdy stres w życiu ma dla nas konsekwencje. Mogą to być albo krótkotrwałe, ale bardzo obciążające wydarzenia, albo stres przewlekły, który trwa np. przez całe dzieciństwo. Bo jeżeli w dzieciństwie nie czuliśmy się bezpiecznie, to można to nazwać przewlekłym stresem. Dziecko, które nie ma poczucia bezpieczeństwa, nie może się prawidłowo rozwijać. I wtedy ono dużo łatwiej traci serotoninę, neurohormon, który daje nam poczucie szczęścia i pozwala doświadczać radości. Więc takie dzieci mają wyjściowo dużo mniej serotoniny. Albo ktoś, kto miał szczęśliwe dzieciństwo, ale w dorosłym życiu spotyka go czy stres przewlekły w pracy, czy strata kogoś bliskiego, to jest taki cios, który bardzo uderza w nasz układ nerwowy. Wtedy też tracimy serotoninę i nie tylko serotoninę, bo neurohormony są ze sobą bardzo sprzężone i powstaje nierównowaga między serotoniną, noradrenaliną i dopaminą. Czasami substancje psychoaktywne, takie jak alkohol czy narkotyki, też robią nam wielki bałagan i na początku to daje jakąś ulgę, ale potem prowadzi do depresji. Więc ja bym myślała, że przyczyną jest szeroko rozumiany stres, który wpływa na nasz układ hormonalny i następnie na układ neurohormonalny. To jest wszystko ze sobą powiązane, w związku z tym bardzo się to odbija na całym organizmie.

Czy poza stresem mogą to też być czynniki biologiczne? Są choroby, w przebiegu których może występować depresja, jak choćby choroba Hashimoto.

Akurat z chorobą Hashimoto jest tak, że depresja może ją wywołać albo pogłębić, więc wtedy trzeba włączyć leczenie przeciwdepresyjne jak najszybciej.

Czyli można powiedzieć, że przyczyną depresji jest zachwianie równowagi między neuroprzekaźnikami spowodowane przez różne czynniki emocjonalne. I żeby tę równowagę przywrócić, trzeba zadziałać lekami?

Tak. Sama psychoterapia tego nie wyleczy. Wtedy, gdy jest nierównowaga tak duża, że daje te objawy, o których wcześniej rozmawiałyśmy, psychoterapia może poprawić nasze myślenie i dać różne dobre skutki, ale to nie wystarczy. W organizmie brakuje czegoś i trzeba to uzupełnić. To tak jak z anemią. Jak mamy anemię, to nie mamy siły biegać, bo jesteśmy osłabieni. Trzeba podać żelazo. Tak samo tutaj — nie ma serotoniny, nie ma jak odczuwać radości.

Depresja jest częstą reakcją na utratę kogoś bliskiego. Towarzyszy również niepłodności i niepełno-sprawnościom. Właściwie przy każdej poważnej chorobie możemy mieć obniżony nastrój, bo jest on naturalną reakcją na stratę czegoś ważnego: zdrowia, sprawności, nadziei na zajście w ciążę… Po czym poznać, że smutek po stracie trwa zbyt długo i że trzeba zacząć go leczyć?

Kiedy trwa powyżej trzech miesięcy, mówi się o przedłużonej reakcji na stratę i warto się wtedy skontaktować z psychiatrą.

Wiele osób prosi lekarza rodzinnego o przepisanie antydepresantów, żeby uniknąć wizyty u psychiatry. Czy to dobry pomysł?

To nawet dobrze, jeśli lekarz rodzinny włączy leczenie, bo czasami długo się czeka na wizytę u psychiatry, a leki są bezpieczne. Ale na pewno warto skonsultować się później także z psychiatrą w celu kontynuacji leczenia.

Ludzie często się boją, że jak zaczną brać leki, to się od nich uzależnią i będą musieli je brać już do końca życia. Tak się dzieje?

Absolutnie nie. Uzupełnienie serotoniny najczęściej wymaga pół roku podawania leku. Czasami dobrze jest to przedłużyć do roku, kiedy ten niedobór był bardzo duży. Jeżeli było dużo stresu w dzieciństwie, rodzice pili alkohol albo była przemoc w rodzinie i jako dzieci bardzo się baliśmy, to wówczas trzeba podawać leki przez rok. W niektórych przypadkach nawet do dwóch lat. Po dwóch latach te leki odstawiamy, bo one już swoje zrobiły i nie ma powodu, żeby podawać je przewlekle. Więc farmakoterapia powinna trwać minimum pół roku, a maksymalnie dwa lata.

Ile trzeba czekać na poprawę, kiedy się zacznie przyjmować leki przeciwdepresyjne?

Co najmniej dwa tygodnie. Kiedyś się czekało 6–8 tygodni, teraz są te najnowocześniejsze leki, czyli np. escitalopram, który zczyna działać po 10–14 dniach.

Czego najbardziej się obawiają ci z Twoich pacjentów, którzy są niechętni wobec leków?

Że leki ich zmienią, że nie będą sobą. Że będą po nich śpiący albo ogłupieni. A ja naprawdę uważam, że dobrze dobrane leki nie dają działań niepożądanych.

Więc jeśli ktoś zaczął brać antydepresanty i odczuwa senność albo ma trudności z koncentracją, albo czuje, że nie jest sobą, to znaczy, że powinien wrócić do lekarza i poprosić o dobranie innych leków?

Tak. To jest ważne. Leki nie muszą utrudniać funkcjonowania. Są leki, których praktycznie nie odczujemy, a po 2–3 tygodniach skończy się natłok myśli, przestaniemy być drażliwi, będziemy mieli większy dystans do problemów.

Jeśli pojawiają się objawy, o jakich mówiłaś, po jakim czasie jest pora, żeby pójść do lekarza? Kiedy będziemy wiedzieć, że to nie jest tylko gorszy moment?

Z definicji to jest powyżej dwóch tygodni. Na pewno jeżeli przez dwa tygodnie jesteśmy smutni albo płaczemy, albo nie wychodzimy z łóżka lub zaczynamy myśleć o samobójstwie, to też jest powód, żeby się skontaktować z psychiatrą. Powyżej dwóch tygodni to jest bardzo niepokojące.

A pacjenci pewnie często przychodzą po kilku latach…

Właśnie.

Do terapeutów też wiele osób zgłasza się po kilku latach, kiedy już są na granicy załamania. A mogliby zacząć działać szybciej i krócej cierpieć… Badania pokazują, że najskuteczniejsze w leczeniu depresji jest połączenie farmakoterapii i psychoterapii. Jaka powinna być kolejność tych działań?

Myślę, że czasami lepiej zacząć od farmakoterapii, żeby obniżył się niepokój i lęk. Wtedy będziemy w stanie korzystać z psychoterapii. Dopóki nie zmniejszy się lęk, to jest tak, jakbyśmy poruszali się w smole. Takiej osobie jest też trudno mówić o sobie, to jest zbyt bolesne. Więc lepiej zacząć od farmakoterapii i po jakichś 3–4 tygodniach rozpocząć psychoterapię.

Rozumiem, że to wtedy, gdy to jest bardzo dotkliwe, bo przy łagodnych objawach pewnie można podjąć pracę terapeutyczną od razu?

Przy łagodnych objawach albo przy zaburzeniach lękowych można to zrobić równocześnie z farmakoterapią.

Czyli podstawa to leki i psychoterapia. Wiemy z różnych badań, że aktywność fizyczna i dieta też są ważne w leczeniu depresji.

Ruch jest ważny, bo on także wpływa na neurotransmitery. Kiedyś była ta zasada „3 x 30 x 130”, czyli 3 razy w tygodniu 30 minut ruchu o takiej intensywności, by nasze tętno było powyżej 130. Ale ja myślę, że już nawet dwa razy w tygodniu powyżej 30 minut aktywności fizycznej podnosi poziom noradrenaliny, a noradrenalina pociąga za sobą serotoninę i dopaminę, więc to jest bardzo korzystne. Ruch działa na takiej samej zasadzie, jak lek przeciwdepresyjny.

Dokończenie wywiadu w następnym wpisie